The Ghost Love: Two.



                                                                                                              
Głośna muzyka rozbrzmiewała po całym lokalu. Zagłuszała wszystko, wraz z myślami imprezujących. Palący w żyłach alkohol, rozlewający się po wnętrznościach. Odór alkoholu mieszał się wraz z zapachem nikotyny. Na początku był on mało odczuwalny lecz po piątej szklance whiskey wszystko odczuwa się ze zdwojoną siłą. Ten trunek powinien odciągać od problemów oraz rozmyśleń nad wszystkim co jest złe, a cieszyć się tym co jest dobre. Tylko, że ja Louis William Tomlinson jestem odmiennym człowiekiem i po wypiciu dołuję się jeszcze bardziej. Dodatkowo moja reputacja grzecznego geja legła w gruzach, po ostatniej akcji w łazience.

Nadal nie potrafiłem rozgryźć swojego zachowania, co mogło mnie pchnąć do takiego czynu? Sam z własnej woli zacząłem sobie walić konia? Przecież to chore. Akurat moim przypadku, nawet bardzo. Chwyciłem szklaneczkę pełną whiskey w dwa palce i zacząłem się jej przyglądać. Trzy kostki lodu, zimny trujący płyn. Wszystko tak dopasowane i w sumie po co to? Jesteś idiotą Boo, rozmyślasz o zawartości szklanego naczynia, zamiast zastanowić się nad sensem swojego dotychczasowego życia. Czy moje życie miało sens do tej pory? Czy jeszcze kiedykolwiek je znajdzie?


Szumiący natłok myśli dawał o sobie znać, imprezowiczów przybywało. Malik wciąż rządził w swoim królestwie a Nialler pozostawił mnie samego sobie. Wspaniale. Mruknąłem sam do siebie, po czym pozbierałem swój tyłek z krzesła przy barze i ruszyłem w stronę didżeja. 


- Malik, zabierz mnie do domu. - Powiedziałem stanowczo, próbując przedrzeć się przez głośną muzykę. 

- Tommo.. - poklepał mnie po obu policzkach. - nieźle się schlałeś. Czekaj tu na mnie. - Wyminął mnie i pobiegł w mniej znanym mi kierunku. Chyba poszedł po kogoś na zmianę. Wzruszyłem beznamiętnie ramionami i oparłem się o ścianę. Wszystko zaczęło wirować, a w żołądku miałem totalny bałagan. No Boo, jak mogłeś się sam do takiego stanu doprowadzić, co? Westchnąłem, robiąc kilka głębszych wdechów. Czułem jak powoli zaczynam osuwać się po zimnej ścianie. Zanim całkowicie straciłem przytomność ze światem, ujrzałem Horana przytulającego się do Zayn'a. Przeuroczy widok, po czym obydwoje podeszli do mnie i wzięli  pod ramiona. Naprawdę już nie miałem siły się ruszać. Upokarzający dzień.


- Pomóż mi go tam posadzić, sam nie dam rady! - blondynek tarmosił moim ciałem jak jakąś zabawką, niech tylko wytrzeźwieję, a naprawdę nie ręczę za siebie. Nie jestem taki ciężki, burknąłem sam do siebie pod nosem. - Niall, czemu go zostawiłeś? - wymamrotał z niezadowoleniem Mulat, wciskając moje zabite cielsko do auta. Gdy już skończył, wskoczył za kierownicę.
- Myślałem, że sobie poradzi. - spuścił głowę, w momencie gdy już zapiął mi pasy. - Przecież jest dużym chłopcem. - poczułem lekkie poklepywanie po ramieniu. Osunąłem głowę o drzwiczki auta, po tym jak blondynek je za mną zamknął. - Najwidoczniej nie na tyle dużym by mógł sam ze sobą pić. - skitował Malik, rzucając spojrzeniem w moją stronę.
- Słyszałeś Niallera, jestem dużym chłopcem. - wybełkotałem praktycznie niezrozumiale, nawet dla samego siebie. Kolejne już słowa chłopaków jakoś do mnie nie docierały, były jakby w innej części świata czy coś w ten deseń. Nie myślisz trzeźwo Tomlinson.

Przysnąłem na tylnych siedzeniach i czułem jak totalnie odpływam. Ciało które jest pełne tego trującego napoju nie jest przyjemnym doznaniem tak jak i nie manie władzy nad samym sobą. Zdecydowanie będę miał kaca.

...

Wygodne łóżko, milutkie łóżko. Moje myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół ciepłego łoża. Spanie w aucie zdecydowanie nie należy do najwygodniejszych. Przetarłem zaspane oczy, gdy auto stanęło przed moim blokiem poczułem lekkie zawroty głowy. Spojrzałem na chłopaków którzy wpatrywali się we mnie tym swoim zabójczym wzrokiem. Wiem, mój drogi Ziall'u.. przejebałem sobie. Podniosłem się z siedzenia i zacząłem prowadzić wojnę z pasem bezpieczeństwa. Szlag. Ich spojrzenia wypalały we mnie dziurę na wylot, a żaden się ani nie pofatygował by mi pomóc. Warknąłem znacząco, nadal siłując się z tym diabelskim urządzeniem. 

- Pomóżcie mi.. - zacząłem wymachiwać rękoma, by skupić ich uwagę na zabezpieczeniu.

- Louis, jesteś dużym chłopcem. Poradzisz sobie, prawda? - ta ironia w jego głosie była tak wyczuwalna, że aż paliła w uszach. Zayn szybko znalazł się w drzwiach od tylnej części auta i pomógł mi z tym cholerstwem. Pokiwałem wdzięcznie głową i wysunąłem nogę za nogą z samochodu, co było bardzo złym pomysłem, bo nadal nie miałem dość siły by iść o własnych nogach. Tym prędzej wyrżnąłem całym ciałem na chodnik. Jakieś mało znane wyzwiska na samego siebie, wylatywały z moich ust jakbym wykuł je na pamięć, co nie uszło uwadze chłopakom i już po chwili słyszałem ich śmiechy. Czuję się upokorzony, kolejny raz. Podniesienie się z betonowej posadzki było nie lada wyzwaniem lecz wielce wielkoduszny Zayn, wciąż z szerokim uśmiechem, raczył mi pomóc i wraz z blondynkiem postanowili doprowadzić mnie do domu, a tam pozostawić samego sobie. Znowu chcieli mnie zostawić. Wywaliłem wargi, a do głowy przyszedł mi zabawny pomysł i zacząłem wydawać jakieś śmieszne dźwięki. Założę się, że wyglądało to przekomicznie. 

Nim się obejrzałem, cały roześmiany leżałem już w cieplutkim łóżku. Wsunąłem pierw prawą dłoń pod poduszkę, potem lewą i nadal się śmiejąc, nogami zacząłem przekopywać kołdrę i całe swoje łóżko. Jeszcze rano było ono tak ładnie pościelone. Louis jesteś idiotą. 

...

Czułem jakby ciepłe usta muskały delikatnie każdy skrawek mej skóry. Przyjemne dreszcze rozchodzące się przez całe ciało, sprawiały iż stawałem się coraz bardziej senny. Byłem na tyle nieprzytomny, by nawet nie poczuć jak czyjeś sprawne dłonie majstrowały przy rozporku, a potem zsuwających się spodni. Tak samo jak i unoszących się rąk i zdejmującej się koszulki. Delikatny powiew przyjemnie pachnącego oddechu, który oplótł moją twarz wraz z pocałunkami. Takie czułe, delikatnie jak aksamit. Nie miałem pojęcia jak nazwać to co się właśnie działo, jakby nagle miliony motylków przeleciało przez mój brzuch. 

Chciałem się oddać przyjemności lecz nie wiedziałem jak. Przecież.. Zacząłem wymachiwać rękoma we wszystkie strony świata, chcąc odciągnąć od siebie te myśli i to uczucie... tych warg. Cmoknąłem z przekąsem ustami, oczekując jakiegokolwiek ruchu ze strony tej osoby. Te usta, tak miękkie wargi wciąż dawały o sobie znać. Doprowadzając mnie tym kompletnie do szaleństwa. To wszystko było tak silne, że nie miałem nawet szans by się sprzeciwić. Przyjemność czucia ciężar czyjegoś ciała na swoim własnym, prawie nagim.. w taki sposób, że materiał bokserek stawał się ciaśniejszy z każdym ruchem. Udało i się chociaż przez ułamek sekundy ujrzeć loki.. 


Pocałunki stawały już na tyle zachłanne i pełne podniecenia, co namiętne. Ten chłopak sprawiał, że czułem się niezaspokojony. Bo to był chłopak, tak? Silne ręce oplecione wokół mojego ciała dawały mi tą pewność, a mój przyśpieszony oddech nadal nie ustępował. Tym razem poczułem język przejeżdżający po moich lekko spierzchniętych wargach i wsunął go pomiędzy nie. Nie mogłem nie oddać tak zacnego czynu, na co mój kolega cisnął się w bokserkach z bólem. Nieznajomy chyba sobie nie zdawał sprawy, jak bardzo cierpię? Pchnąłem biodrami w górę, mocniej napierając na jego erekcję, dając mu do zrozumienia, że mało brakuje a dojdę w taki sposób. A nie o to mu chodziło, prawda? Moje dłonie same zaczęły wędrować przez klatkę piersiową w dół, zatrzymując się nie kroku. 

Ciche szepty rozległy się po ciemnym pomieszczeniu. "Śpij dobrze, skarbie."

Nic więcej się nie stało. A może całkiem straciłem przytomność? 


...

Przesz szklaną szybę przedostały się jasne promienie słoneczne. Tak bardzo irytowały a chciałem przespać ten dzień i zapomnieć o poprzednim. Tylko co działo się wczorajszego dnia? Przetarłem zmęczoną twarz, próbując sobie przypomnieć jakąkolwiek wykonaną czynność, co przychodziło mi z wielkim trudem. Mruknąłem, podciągnąłem kołdrę pod sam nos,  kładąc poduszkę na głowie. Materiał pościeli pieściła moje ciało w tak dokładny sposób, że.. Zerknąłem pod pierzynę i ujrzałem niedużej wielkości przyjaciela na wolności. Wysunąłem głowę spod poduszki i rozejrzałem się dookoła. Spałem sam, samiutki. Nie wiem jak trafiłem do domu, nie wiem jak ciuchy znalazły się na ziemi. Nie wiem jakim cudem nic sobie nie zrobiłem przez swoje wrodzone kalectwo.. Wszystko było tak dziwne, ból głowy też nie był za przyjemny. 

"Dzień dobry, ogierze." Cichy szept.

Jeszcze raz gwałtownie wysunąłem głowę spod poduszki i dla pewności rozejrzałem się po całym pokoju. Naprawdę byłem sam. Może śnie? Jak się uszczypnę pewnie nie będzie boleć.. zrobiłem to i bolało. Pisnąłem niezadowolony ze swojego czynu.. Coś jest z pewnością nie tak. 



***

18 komentarzy:

  1. Jesteś marudą, naprawdę. ;_;
    Ładny rozdział, daje do myślenia. Wykonując szablon, domyśliłam się, że Harry to już nie Harry. Nie ma ciała, ale nie chcę tu pisać, żeby inni sami na to wpadli! ^^
    Ciągnij ten wątek, bo robi się ciekawie.

    I masz plusa za Zialla! Jestem bardziej shipperką Zayna i Niallera niż Larry'ego, także :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze: wow. Cały czas nie mogę wyjść z podziwu po przeczytaniu tych dwóch rozdziałów i prologu. Ten pomysł jest po prostu niezwykły. Zacznę od tego, że po raz pierwszy w zasadzie zetknęłam się z taką koncepcją; zawsze w opowiadaniach o Larrym jest ta sama fabuła: Louis nie wie czy jest gejem, spotyka Harry'ego, blablabla. A tutaj... Louis grzeczny-nie-grzeczny gej, który zaspokajał się, w zasadzie sam tego nie chcąc, ale jednocześnie chcąc jak się zaczęło. Mam pewną teorię dlaczego tak zrobił, ale zachowam ją dla siebie, bo lubię tak gdybać, a później nic z tego nie wychodzi.
    Nie wiem co by tu jeszcze napisać. Pijany Lou jest zdecydowanie moim ulubionym - wiem, dziwne - i na dodatek obecność tego jednego i jedynego Zialla i Natalia jest w niebie :P I jeszcze ten "duch" Harry bezwstydnie obmacowujący Louisa... Mrau. Żyć nie umierać, czytać nie przestawać :)

    Pisz szybko następny i nie karz mi tu siedzieć w niepewności! :)
    @ahmynialler

    OdpowiedzUsuń
  4. Oh i Ah! Boskiee!
    Harry-Duch ujeżdża pijanego Lou. Hahahaha
    :D
    Dobre pomysły masz, nie ma co.
    Ciekawa jestem kiedy Lou się skapnie, że w jego erotyczne gierki bawi się z duchem xD
    Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebisty pomysł ! :D Naprawdę świetne ! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D

    @nannamichan

    OdpowiedzUsuń
  6. o m g . no pięknie pięknie, właśnie zastanawiałam się ostatnio kiedy dodasz nowy rozdział i patrzyłam na bloga codziennie :D musisz dodawać częściej rozdziały, wiem że pewnie szkołaaaa :D ale postaraj się ♥ na prawdę mi się podoba, wszystko na plus i do tego Larry :) suuuuuper :)
    @kate9924_

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahahahaha umarłam. Nie ma to jak się podniecić tym, że duch gwałci człowieka, ucząc się na sprawdzian z wosu! Na który się w końcu nie nauczyłam! Mniejsza. Podobał mi się bardzo, jak zawsze mam trochę błędów wyłapanych, ale to nie ma znaczenia. Gratuluję! :)
    Magg.

    OdpowiedzUsuń
  8. siema kicia, chciałam cię tylko poinformować, że nominowałam cię do Liebster Award. hehe dowiesz się co to jest kiedy przeczytasz najnowszą notkę na moim blogu ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Oczywiście na wstępie muszę napisać, że nie mogę sobie wyobrazić Ziall'a, skoro Diall is real. Skoro twierdzisz, że ten rozdział jest beznadziejny, że to jest masło maślane to ja pierdziele - kończę z Piall'em. Tak strasznie mi się podoba ten pomysł na bloga, te rozdziały, że już się nie mogę doczekać kolejnych! BŁAGAM CIĘ pisz szybciej, bo naprawdę nie wytrzymam! A Ty wiesz jaka jestem nieznośna jak się denerwuję. Aha, no i chciałam jeszcze dodać, że wyobrażam sobie jak Louis się masturbował w tej wannie. Właśnie napisałam to zdanie i aż się zaśmiałam sama do siebie hahaha. Jeszcze ta końcówka *_____* UMARŁAM. Jak Hazza go tak rozgorączkował, a potem kazał mu iść spać. No kurcze, Harry! Tak się nie robi. "Ogierze" :D Ciekawa jestem co wymyślisz dalej.. Pisz szybkoooo!!!
    Twoja D.

    OdpowiedzUsuń
  10. A i jeszcze pisałam ten komentarz u góry stanowczo za długo, gdyż Larry po lewej stronie się na mnie gapi i nie mogę skupić! D.

    OdpowiedzUsuń
  11. Miało być mogłam* D.

    OdpowiedzUsuń
  12. A i zapomniałam napisać, że jestem cudowna. D.

    OdpowiedzUsuń
  13. i że Cię kocham gnojku! D.

    OdpowiedzUsuń
  14. miało być JESTEŚ hahahahahahah

    OdpowiedzUsuń
  15. O kurka wodna! Ten rozdział jest GENIALNY!!! Skąd ty wytrzasnęłaś taki pomysł na opowiadanie, to raczej nie zgadnę, ale sięgaj tam zawsze po kolejne wspaniałe pomysły. Nowy wystrój bloga jest cudowny i mimo że nie jest najłatwiejszy do odczytania, to jakoś dziwnie mi tu pasuje... Sama tego nie rozumiem, bo zazwyczaj jest to dla mnie najważniejsze, by blog był czytelny... Ale może to wina tego ducha? Szablon - cudo!

    Pijany Louis mnie po prostu rozwalił ;) Ja chcę z nim imprezować! Szkoda, że o poranku miał te dziury w pamięci... Nie mogę się doczekać momentu, gdy zacznie sobie zdawać sprawę z istnienia tego kogoś... Harry - przyjazny (nawet bardzo) duszek ;) Nieładnie tak rozpalać chłopaka, by później zostawić go w takim stanie... Oj, nieładnie :D
    Za każdym razem, gdy wspominasz o Zaynie i Niallu, uśmiecham się :) Naprawdę mam nadzieję, że ta para będzie pojawiać się w opowiadaniu dosyć często... Niech Louis ma przed oczami obraz szczęśliwej miłości...
    Wciąż nawet nie próbuję zgadywać, co też szykujesz dla naszego głównego bohatera... Jestem pewna, że mnie zaskoczysz. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Dodaję do obserwowanych :)
    Pozdrawiam i życzę weny oraz kolejnych genialnych pomysłów

    @KateStylees
    http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej , chciałam Cie poinformować , że zostałaś nominowana do Liebster Award.
    Więcej szczegółów na moim blogu http://babyyoulightupmyworldlikenobod.blogspot.com/ + rozdział wyjebany w kosmos

    OdpowiedzUsuń