Ziall Horalik: Jump and be with you.

Stoję tak tutaj i patrzę w dół. Nie wiem czy mam czym płakać, myślę, że wszystkie moje łzy się skończyły. Nie wiem czy mam czym kochać, zabrałeś wszystkie moje uczucia gdzieś ze sobą. Powinienem patrzeć w górę, ale boję się, że nasze oczy się spotkają i naprawdę skoczę. Dlatego patrzę w dół, bo czuję, że trzymasz mnie i powstrzymujesz. Nie pozwolisz mi odejść? Nawet do Ciebie? Powiedz mi dlaczego. Bylibyśmy tacy szczęśliwi razem. Dobrze o tym wiesz.

Nie mogę już znieść tej myśli, gdy budzę się i nie ma Cię obok. Nie ma Twojego ciała, które swoim ciepłem ogrzewa moje wiecznie zziębnięte ciało. Wiem, że Tobie tam w górze nie jest wcale łatwo. Kochałeś mnie, prawda? Wciąż kochasz, przyznaj się. Ja Cię kocham, jeszcze mocniej niż na początku i czuję cholerną pustkę, bo już nie widzę Twojej uśmiechniętej twarzy tuż naprzeciwko mojej. Nie gładzisz swoją dłonią mojego policzka, w ten swój sposób, przez który sam się uśmiecham i wiem, że cały dzień będę cieszył się z tego, że Cię mam. Jesteś moim słoneczkiem, świecisz tam gdzieś w górze. Ja gasnę tutaj. Przysięgam, że zaraz skoczę.
- Skoczę! 
Wykrzyczałem tyle ile sił w płucach. Czuję na sobie zimny wiatr. Cholera, jak wieje. Trzymasz mnie, prawda? Dlaczego mnie nie puścisz? Wiesz ile bym dał byś był tutaj obok mnie? Dlaczego musiałeś odejść. Czuję jak łzy spływają po moich policzkach. A czy Ty czujesz jak Twoje serce rozrywa się każdego dnia na miliardy kawałeczków? Gadam do siebie, czy to dziwne? Czuję się jakbym rozmawiał z Tobą, nie wiem czy słyszysz co myślę, może mam krzyczeć? Puść mnie! Chcę skoczyć, musisz mnie trzymać? Dlaczego to robisz? Chcę być przy Tobie, daj mi wreszcie do Ciebie dołączyć.

Załkałem. Zacząłem wycierać mokre policzki, ale łzy wciąż po nich spływają. Nie potrafię tego zatrzymać, tak samo jak nie potrafię przestać Cię kochać. Zdajesz sobie sprawę jak bardzo Cię kocham? Jak bardzo moje serce lgnie do Ciebie? I jak tęskni? Budzę się z płaczem. Wiesz, ciągle płaczę. Nie ma dnia, w którym bym nie płakał odkąd odszedłeś. To ja powinienem wtedy odejść. Jestem tak słaby bez Ciebie. Dawałeś mi siłę, a teraz co? Stoję tutaj i wciąż patrzę w dół. Nie chcę spojrzeć Ci w oczy. A może boję się skoczyć? Co powiesz na to bym wreszcie skoczył? Co? Nie, puść mnie. Proszę Cię, daj mi wreszcie Cię kochać! Daj mi wreszcie do siebie dotrzeć!

Czemu Ty mogłeś się zabić, a ja nie mogę? Powiedz mi do kurwy nędzy! Niall! Odszedłeś, zostawiłeś mnie! A ja chcę mimo wszystko być przy Tobie, Ty perfidny dupku. Puść mnie, no puść! Zacząłem się szarpać, nie wiem czy to ma mi pomóc. Przecież tak naprawdę mnie nie trzymasz, no nie? Uroiłem to sobie. Przecież jak mógłbyś mnie właśnie trzymać i szeptać mi coś do ucha. Nie.. nie, to tylko moja wyobraźnia. Tak naprawdę to tutaj nie stoję? - Nia-aall! 

Krzyczę i płaczę głośniej niż kiedykolwiek, ale Ty mnie nie słuchasz. Nie pozwalasz mi odejść, a chcę skoczyć. Trzymasz mnie. A skok to najlepsze rozwiązanie. Dasz mi odejść? Tak naprawdę to lubisz mnie gnębić, no nie? Czemu znów nie możesz się uśmiechać. Zimny wiatr podrażnił moją zapłakaną twarz, a może to Twoje dłonie? Chcę je czuć.. Tak bardzo chcę. Wystawiłem nogę, stoję na krawędzi. Jak skoczę to mnie nie będzie. Będę obok Ciebie. Pragniesz mnie? Kochasz mnie? Więc czekaj chwilę. Zaraz będę. Pomachałem nogą w powietrzu, zamknąłem oczy i nabrałem sporej ilości powietrza do przepalonych papierosami, płuc. Zacisnąłem powieki. Rozłożyłem ręce i chyba lecę..

- Chcę się roztrzaskać tak samo jak moje serce. Słyszysz?

Spadam.
Lecę.
Jestem coraz bliżej Ciebie.
Zaraz spadnę.
Się rozlecę.
Nie powstrzymasz mnie.
Bo kocham Cię.

Nie poczułem nic. Jedynie wiatr, który raz po raz rozrywał moje ciało i duszę. Chyba się roztrzaskam, bo widzę grunt pod sobą. Już moment, chwila. 
Jestem z Tobą.

The Ghost Love: Five.

 -

Jak ja mam to wszystko rozumieć? Naprawdę jestem większym idiotą niż wyglądam.

Nie wiem co wydaje się być gorsze. Fakt, że zauroczyłem się w kimś, kto mi się przyśnił czy fakt, w którym Eleanor wkręca mnie w ciąże z nie moim dzieckiem. Nie spaliśmy ze sobą od długich miesięcy. I oszczędzę sobie wspomnień z tamtych dni, które zdecydowanie nie należą do najprzyjemniejszych. Sam jej dotyk pali. Do tego stopnia, że nie potrafię sobie przypomnieć mile spędzonych z nią chwil. Przypadkowe obrazy wspomnień. Ciało dziewczyny ocierające się o moje. Usta muskające spoconą powierzchnię skóry. Wszystko tak obrzydliwe i straszne, jak nie jedna część Piły. Jak oparzony wyskoczyłem z łóżka i nie zwracając szczególnej uwagi na godzinę jaką wskazywał zegar stanąłem nad El.

- Eleanor. - wstawaj do cholery. Jęknąłem pod nosem, ostrożnie potrząsając jej drobnym ciałkiem.

- Idź sobie. - warknęła. Wycelowała poduszką prosto w moją twarz. Jak na tak kruchą osobę, ma siłę. Sporo siły. Zmarszczyłem nos. Chcąc czy nie chcąc muszę się jej stąd pozbyć. Nie może zakłócać mi tego na co tak długo czekałem. Na wolność.

*
- Lou, proszę Cię wróć ze mną do domu.. - błagalny ton w jej głosie nie mógł mnie złamać. Poprawiła torebkę i zaczęła przecierać załzawione oczy. Gdyby nie ten sen i ta nieprzespana noc.. nie uświadomiłbym sobie niczego. Nie mogę wrócić, pokiwałem dodatkowo przecząco głową - zgadzając się przy tym z własnymi myślami. 
- Tu już nie chodzi o mnie, tylko o Jay i dziewczynki. Tęsknią, tęsknimy..
- El, nie.. nie ma mowy. Dobrze wiesz, że odszedłem od nich.. z miejsca gdzie mnie nie chcieli. - cholernie bolała mnie świadomość, że próbowała mnie namówić na powrót, co jest kompletnie niemożliwe.Wymamrotałem coś niezrozumiałego pod nosem i ugryzłem się w język. Nie chciałem powiedzieć za dużo. A.. i zdecydowanie za dużo myślę.
- I tak będziesz musiał wrócić do domu, Loueh..
- Do kiedyś Eleanor.
Zamknąłem za nią drzwi. Pożegnałem się z przeszłością raz na zawsze.

*
Ciepłe krople spływające po nagim ciele. Dają tyle ukojenia. Coś czego potrzebowałem po nieprzespanej nocy. Może El ma rację? Może będę musiał wrócić? Walnąłem się z otwartej dłoni w głowę. Wszystko zmierza w dobrym kierunku. Moja samodzielność i siła woli wzmacnia się z dnia na dzień, i tak powinno być. Nawet poradziłem sobie z natrętną Eleanor. To dopiero wyczyn. Uśmiechnąłem się do swoich myśli. Nikt we mnie nie wierzył, że sobie poradzę. Nikt nie chciał się przekonać. Burknąłem. Nie jestem dzieckiem i potrafię o siebie zadbać. Chwyciłem za żel pod prysznic, rozkoszując się przyjemną falą gorąca gdy myślałem o spotkaniu... z Harry'm. Może uda mi się go odnaleźć? Nabrałem odrobinę żelu na dłonie i rozprowadziłem płyn po skórze. Żel o mocnym miętowym zapachu podrażnił moją rozpaloną od wody skórę. Poczułem kolejną falę przyjemnego ukojenia. Może to troszkę chore, ale wyobraziłem sobie właśnie jak moje dłonie.. to um.. dłonie tego perfidnego dupka, który nawiedził mnie we śnie.. Tak delikatne..- Loueh.. - czy ja naprawdę usłyszałem czyiś szept? Czy mam po prostu problemy ze słuchem?

Zacząłem przeglądać swoje ciuchy. Kąpiel dobrze mi zrobiła. Nie w takim sensie jak ostatnio, chociaż to było przyjemne i tak żenujące. Dylemat. Ubrać zwykłe jeansy i niebieską koszulę? - a może obcisłe, czerwone spodnie i do tego jakaś bluzka w paski? Wsadziłem ręce do szuflady i zacząłem na oślep szukać czegoś do ubrania. To co mi się nawinie, to ubiorę. Proste. Już miałem wyciągać parę spodni, ale coś co nie powinno znajdować się w szufladzie z ciuchami, znalazło się w mojej dłoni. Ramka. A w tej ramce.. zdjęcie. Nie takie zwykłe zdjęcie, bo na tym zdjęciu zobaczyłem kogoś tak bardzo mi znanego. Te kasztanowe loki i dołeczki, gdy się uśmiechał. Zdziwił mnie ten widok, zresztą Harry nie był sam na tym zdjęciu.. był z jakimś chłopakiem. Boże, co zdjęcie tego chłopaka robiło w moim mieszkaniu? W mojej szufladzie? W moich rzeczach? Czułem wzrok kędzierzawego chłopaka na sobie..

- Jesteś idiotą. - Syknąłem sam do siebie, chwytając za telefon, leżący na nocnej półce. Wybrałem numer do Malika z nadzieją, że od razu odbierze. Niby to dotyk.. niby wiatr przedostający się przez uchylone okno, a moje ciało przeszedł dreszcz..

Jeden sygnał, drugi, trzeci.. piąty.
- Malik, cioto odbierz.. - sygnał się urwał, a w słuchawce usłyszałem głos rozbawionego mulata.
- Sam jesteś ciotą, Tomlinson. - słyszałem, że tłumi w sobie jęki.
- Zayn, proszę inie mów, że Nialler robi Ci loda, a Ty ze mną rozmawiasz.. - wymamrotałem, pocierając skronie.
- Nie mówię.. - wysapał do słuchawki.
Miałem taką cholerną ochotę zajebać mu, za to jakim erotomanem jest..
- Jest sprawa.. i kurwa, przestań mi sapać.
- Podnieca Cię, co? - wychrypiał, śmiejąc się. I dam sobie głowę uciąć, że go również to podnieciło..
- Spierdalaj Zayn.
Za dobrze mnie znał, jeśli chodzi o takie sprawy.. podniecało mnie wiele rzeczy. Takich jak na przykład te jego sapanie mi do ucha. Poprawiłem swój ręcznik, owinięty wokół bioder i usiadłem na łóżku. Mógłby chociaż napisać, że nie teraz, a nie kurwa, miauczy mi do ucha. Westchnąłem sunąc palcami wzdłuż czoła i zatrzymałem się przy skroniach, delikatnie je pocierając.
- Daj na głośnik..
- Już. - sapnął Malik.
- Nialler pośpiesz się. - warknąłem, próbując jakoś opanować swoje emocje. Jeszcze bezczelnie zaczęli się śmiać.

*
Po tym jak mulat doszedł z głośnym krzykiem, opowiedziałem mu o tym, co znalazłem. Chyba byłem zbyt podekscytowany, żeby usłyszeć to dziwne coś w jego głosie. Nie byłem w stanie tego usłyszeć, bo sprawa z loczkiem przyprawiała mnie o dreszcze. Przyjemne dreszcze, nawet bardzo. Na samą myśl o tym, że mam możliwość odnalezienia chłopaka swoich marzeń, buzowało we mnie szczęście i drgało coś w sercu.. Dobra, w kroku też. Muszę przestać siebie oszukiwać, co do spraw związanych z seksem. Burknąłem. Zajrzałem przez okno. Pogoda nie była taka, jakiej sobie życzyłem. Dosyć silny wiatr uderzał o konary drzew, duże krople deszczu obijały się o asfalt. Typowa, jak na tą część Londynu, pogoda. Mogłoby chociaż nie wiać, przeżyłbym wtedy jakoś tą drogę do baru. Ta pogoda całkowicie mnie zniechęca do wyjścia. Ale... idę. Chwyciłem za czarny płaszcz, który leżał na beżowej kanapie. Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej nie przyglądałem się temu jak wygląda mój salon.. i ta kanapa wcale mi tutaj nie pasuje.. Wzruszyłem ramionami.

Zdecydowałem się na jeansy opinające się na moim tyłu. Przy duży kremowy sweter. Miałem dziwny sentyment do tej części garderoby i kompletnie nie mam pojęcia dlaczego. Czuję się jakbym zapomniał o czymś, co było ważne.. Wracając do ubioru, to wyglądałem całkiem nieźle. Sweter sprawiał wrażenie spranego, a spodnie idealnie pasowały do mojej sylwetki. Prawdę mówiąc nie nosiłem tego sweterka zbyt często. W głębi siebie czułem, że ma on większe znaczenie i nie mogłem go wyrzucić. Tak ładnie pachnie.. Tylko nie mogę zrozumieć dlaczego jest ważny.. Zarzuciłem płaszcz na ramiona i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Zacząłem stawiać krok, po kroku w białych conversach.

Wychodząc z kamienicy, natknąłem się na wchodzącą do niej Danielle. Na początku nie zauważyłem jej i delikatnie na nią wpadłem. Zorientowałem się dopiero gdy w ramionach poczułem jej drobne ciałko.
- Dani, mała.. - objąłem ją calutką.
- Muszę Ci się czymś pochwalić. - powiedziała radośnie i mógłbym się założyć, że niedawno płakała. Iskierki szczęścia były bardzo widoczne..
- Wychodzisz gdzieś?
Położyła swoje drobne rączki na moich ramionach, w ten sposób zatrzymała mnie w połowie kroku.
- Właśnie szedłem do baru, idziesz ze mną?
Bez słowa wzięła mnie pod rękę i wolnym krokiem szliśmy do baru. Na szczęście się rozjaśniło. Ciemne i ponure chmury zniknęły z widoku.
- Czym takim chcesz mi się pochalić?
Nie usłyszałem odpowiedzi, tylko przed oczami ujrzałem coś świecącego na jej palcu. Ciąża? Teraz zaręczyny? Liam naprawdę bezgranicznie ją kocha, od zawsze była jego oczkiem w głowie. Automatycznie przyciągnąłem ją do siebie i otuliłem ją ramionami.

Szczęście emanowało naszą dwójką. Danielle uradowana zaręczynami, Liam na każdym kroku pokazywał jak bardzo ją kocha i owocem ich miłości, które pewnie ukaże się za jakieś pół roku. A ja? Ja cieszyłem się szczęściem drobnej przyjaciółki i sam miałem swoje prywatne powody. Możliwość znalezienia chłopaka o kasztanowych lokach i szmaragdowych tęczówkach, rozpalała światełko nadziei w moim pustym sercu.

ZAYN

Spóźniłem się, super. Spóźniliśmy. Przez Ciebie Nialler.. Nie patrz tak na mnie.

- Jak na złość, gdy wyszedłem z domu rozpadało się jak nic. Ledwo co do auta doszedłem, a wsiadłem za kółko przemoknięty. I jeszcze te korki. Czy czerwone światła muszą być tak długo włączone? Spowalniają tylko ruch drogowy, a inni kierowcy, w tym ja się irytują. Ty się Nialler nie śmiej, czekałeś na mnie w aucie, a ja musiałem się jeszcze wrócić.. - chwyciłem za szklankę pełną zimnej coli i westchnąłem głośno. Tyle dobrze, że mam jakieś zapasowe ciuchy w barze, a mój ukochany blondynek pożyczył mi swoją ulubioną bluzę. Pachniała nim. Naprawdę ładnie. Uwielbiam jego perfumy. Ogólnie uwielbiam jego zapach. Zawsze chodzi przesiąknięty aromatem wanilii i żarcia z Nando's, ale to właśnie sprawia, że kocham go jeszcze bardziej. Czemu jego niebieskie ślepia wpatrują się w mnie tak intensywnie? Um.. czyżby przypomniała mu się ta sytuacja podczas rozmowy z Lou? Tak. Ten perfidny rumieniec wszystko zdradził. Czyżbym sam się rumienił? Jego wzrok mnie dosłownie dobija.. Spuściłem wzrok, nie chciałem się zdradzić. Nialler Ty pieprzony przesłodki, przeuroczy.. blondynku. Uśmiechnąłem się pod nosem.

- Zayn to nie była moja wina. - zaczął się tłumaczyć z tym swoim irlandzkim akcentem.
- Właśnie, że Twoja..
Wykręcił oczami młynek i zaczepił Liam'a, przyszłego pana młodego. Muszę mu jeszcze pogratulować.
- Halo?
Lou machnął ręką, chcąc mnie odciągnąć od przekomarzania się z Niallerem, a żebym skupił swoją uwagę na nim. Czy Ty naprawdę musiałeś zepsuć nam taki moment, co? Przez ten pośpiech i Niallera, oczywiście.. musiałem się wrócić do domu, bo moje spodnie były całe, um.. w spermie i zmokłem, durna Londyńska pogoda.
- Tak Boo? - upiłem kilka większych łyków coli, wciąż skupiając wzrok na blondynie.
- Wiem, że masz mi za złe, wasze popołudniowe zabawy, ale znalazłem pewne zdjęcie i musisz mi pomóc.
- Jakie zdjęcie?
- Takie..
Widziałem już je.. kiedyś.. Ale to niemożliwe, że było ono w jego mieszkaniu. Nie powinno tam być. Zakrztusiłem się napojem i wyplułem wszystko do szklanki. Pamiętać, żeby już z niej nie pić.. Wyjął je z kieszeni płaszcza. Harry i Nick. I wiem, że gdyby Niall mógł właśnie czarować, spaliłby te zdjęcie i wymazał pamięc Lou, kurwa. Syknąłem pod nosem.
- Co z nim? - on nie mógł wiedzieć, nie mógł pamiętać. To nie po to to wszystko..
- Chcę odnaleźć Harry'ego.
Oznajmił to tak stanowczo i wydawał się być całkiem pewny tego, że mu się to uda.. Czemu się na mnie tak patrzysz, co Niall? Spiąłem wszystkie mięśnie, nie chciałem pokazać Louis'emu, że zacząłem się denerwować. Niall, proszę podejdź tu i mnie przytul. Tak, właśnie teraz. Czyżby czytał w moich myślach? Przeprosił na moment Liam'a i podszedł, objął mnie ramionami w pasie i ułożył głowę na moim ramieniu, wyszeptał też, że zaraz mu przejdzie i musimy jakoś wybić mu ten pomysł z głowy. widziałem też zdenerwowanie na twarzy Dani. Myślę, że ona najbardziej przeżyła czas gdzie Lou całkiem bzikował,a teraz nie może się stresowa, nie i koniec. I wzrok Boo.. patrzył się w to zdjęcie. Wszystko wraca? A jeśli pamieć.. jeśli to wszystko? Wziąłem głębszy wdech i poczułem jak ręce blondyna zaciskają się na moim pasie.
- Lou?
- Tak Zayn? - ocknął się. Wyglądało to jakby w jakimś filmie opartym na hipnozie czy jakimś przedstawieniu o takim temacie.
- Czemu chcesz go znaleźć? - spytałem. To było bardzo ważne pytanie. Zerknąłem na Niallera kątem oka, potem na Danielle i Liama. Niezręczna sytuacja.
- Przyśnił mi się. Widziałem go też wtedy w barze i um.. chyba wtedy z nim spałem.. I nie znam jego danych, nie wiem skąd jest ani nic z tych rzeczy. Znacie go może?
Teraz widziałem te iskierki.. Oczy miał pełne radości i nadziei. Jak wtedy.. gdy.. czy warto to teraz rozpamiętywać? Coś co go zniszczyło? Tak Niall. Dobrze robisz, rozluźnij mnie swoimi pocałunkami. Pokazał wszystkim po kolei zdjęcie, szkoda, że każde z nas dobrze pamiętało te twarze.
- Patrzcie!
Odwrócił zdjęcie, a z tyłu było nazwisko Nicka. No to teraz pozamiatane. Jeśli zachce mu się szukać Nicka?
- Że tego wcześniej nie widziałem, za bardzo skupiłem się na Harry'm i nie pomyślałem o tym drugim. Nick Grimshaw.. Nick Grimshaw? Ja może.. będę uciekał? Znam jego nazwisko, teraz będę mógł znaleźć Harry'ego!
Wstał. Zabrał zdjęcie, zapłacił za drinka i po prostu wyszedł. Czemu każdy siedział właśnie cicho? Czemu? Dlaczego? Żadne z nas chyba nie chciało się mieszać do tej sytuacji. Nikt nie chciał wracać do przeszłości. Wypuściłem powietrze z płuc, uścisk mojego chłopaka się poluźnił, a ja dopiero się rozluźniłem.
- Zayn, idioto. - warknęła w moją stronę drobna kobietka. -Mogłeś go zatrzymać, dlaczego nic nie powiedziałeś?
- Proszę daj spokój. Nie znasz Lou? Wiadomo, że i tak opiąłby swego. Znowu będziemy wszyscy cierpieć, ale to nie jest moja wina, jak miałem go zatrzymać? Nie mogłem nic zrobić, dobrze o tym wiesz. Po co miałbym się mieszać? Sama też mogłabyś coś zrobić. Ale nie zrobiłaś, bo za dobrze go znasz..
Wybełkotałem. Nie chciałem się denerwować, ale czułem wzrastające ciśnienie w swoich żyłach i ten wzrok Danielle. Mogłaby zabijać. Naprawdę.
 - To wszystko jest popieprzone, a Ty Zayn lepiej coś z tym zrób, jak on znajdzie Nicka, a później dowie się o Hazzie to nie wiadomo jak to przyjmie..
- Postaram się.. - wyszeptałem, odwracając się w stronę chłopaka, by móc wtulić swoją twarz w jego klatkę piersiową. - Wychodzicie już?
Pomocny Liam, pomógł Dani z zejściem z wysokiego krzesła. Hah, teraz poszło mu o wiele lepiej niż pomoc w siadaniu na nim.
- Tak, jestem zmęczona, a Liam ma na rano do pracy.
- Zayn, proszę Cię tylko pilnuj tego idiotę, znowu się w coś wpakuje. - Nie Liam, nie patrz tak na mnie, proszę, tylko nie ta mina zbitego psiaczka, wymiękam. - Tak, tak. - uniosłem dłonie w geście poddania się i na dobre zaszyłem się w objęciach ukochanego. Czemu tak pięknie pachniesz? Twoje serce bije..

- Poradzimy sobie. Wiesz? - jego miękkie wargi ucałowały szorstki od zarostu policzek, miałem ochotę się rozpłakać. Wzmocniłem swoje objęcia, wtuliłem się całkowicie. Czułem się bezpieczny i wiem, że w jego ramionach przeżyłbym to całe piekło jeszcze raz i każdego dnia będę mu dziękował i przepraszał za wszystko. Zasługuje na kogoś lepszego, a mimo to jest ze mną i jeszcze to co zrobiłem.. Masz zdecydowanie za wielkie serce skarbie. Pogładziłem jego ciało.
- Wiem, mam Ciebie, więc mam wszystko. - odpowiedziałem, chcąc ucałować jego ciepłe i malinowe usta, ale mnie wyprzedził i wpił się w moje z taką czułością, że miałem ochotę się rozpłynąć na parkiecie. Dobrze, że trzymał mnie swoimi silnymi ramionami, bo z pewnością upadłbym przez to, że nogi miałem jak z waty. Jego obecność sprawia, że się unoszę lub opadam.. Ale to tylko miłość, tak?
- Kocham Cię Zaynnie. Jesteś najlepszym co mogło mnie w życiu spotkać, nie obwiniaj się już o nic, dobrze? Przetrwamy wszystko. Damy radę z Lou, pomożemy mu. Wszystko się ułoży, teraz mnie kochaj.. i chodźmy do domu..
Odnalazłem jego delikatną dłoń. Splotłem nasze palce, w idealną całość. Idealnie się dopełnialiśmy. Moje kruczoczarne włosy, czekoladowo-miodowe tęczówki, ciemna karnacja i jego.. jego niebiańskie niebieskie tęczówki, śniada cera i blond farbowane włosy. Przeciwieństwa się przyciągają.
- Też Cię kocham skarbie.. Ja Ciebie też. - wyszeptałem, mocniej zaciskając dłoń. Teraz do domu.. Będę mógł zasnąć w jego ciepłych ramionach, zaciągać się zapachem jego ciała i żyć beztrosko choć przez chwilę.Tak bardzo go kocham i nigdy już nie skrzywdzę.