The Ghost Love: Four.


Pytania Do Postaci




                                                                                                                                                        

Pod drzwiami stała...
Eleanor.

***
-Mały dziewięcioletni chłopiec różniący się od rówieśników. Mówili, że to przejściowe, bo jakby inaczej? Zawsze miał w sobie coś dziwnego, co odpychało innych. Ludzie są tacy uprzedzeni, na każdym kroku by tylko oceniali i wytykali napotkanym ludziom ich wady, nie widząc swoich własnych. Czym sobie zawinił, by ludzie rozpowiadali na lewo i prawo pochopne wnioski? Niczym. Był po prostu dzieckiem a był uważany za jakiegoś dziwaka. Jedna-jedyna osoba która nie zważała na to co mówią inni, była.. siedmioletnia dziewczynka z długimi ciemnobrązowymi włosami. Nie słuchała tych wszystkim bzdur, może dlatego, że wtedy ich jeszcze nie rozumiała.

- Cześć.

Zwykłe powitanie, które zmieniło życia ich obojga. Zaczęli dorastać razem. Taka przyjaźń od piaskownicy. Nie przeszkadzało jej to, że chłopak o dziwnych upodobaniach, ubiorze może zniszczyć jej reputację. Nigdy tak  by nie pomyślała. Do czasu... Byli jak brat z siostrą, wszystko przepadło gdy niebieskooki ubzdurał sobie, że może kochać swoją przyjaciółkę. Nie chciał być inny, nie chciał odstawać od reszty. Chciał móc cieszyć się obecnością drugiej osoby, o przeciwnej płci. Chociaż nawet nie dawało mu to żadnej przyjemności tylko palące uczucie, od którego chciał uciec. Zapytał ją któregoś zimowego dnia o chodzenie. Tak jak zaplanował - zabrał ją do ich ulubionego miejsca. Domek na drzewie. Tata Lou, był tak zafascynowany iż jego pierworodny znalazł sobie kogoś bliskiego, że postanowił zrobić im swoje własne ustronne miejsce i tam się zaczęło..

Potajemne nocne schadzki, pierwszy pocałunek, pierwszy raz.. Louis nie do końca był przekonany czy warto, czy na pewno tego chce ale jeżeli w wieku 17 lat zdecydował się na związek z Eleanor i to nie taki na dwa dni. Chciał by to trwało dłuuugo.. ale czy aby na pewno? Wciąż gdy przechodzili przez park i widział jakiegoś niczego sobie chłopaka, przyglądał mu się dłuższy czas a w momencie, w którym dochodziło do intymności z dziewczyną... Tak po prosto wyobrażał sobie dotyk drugiego chłopaka, jakby to było jedyne wyjście przed ucieczką. Nie lubił jej dotyku, czasami brzydził się tego wszystkiego. Był zły na siebie, że daje się tak wykorzystywać. Po czym sam zdawał sobie sprawę z tego, że nie robi najlepiej wykorzystując Eleanor. Bał się konfrontacji z sobą samym. Bał się prawdy którą kryje. Bał się pierwszego razu, bał się wszystkiego dookoła. Każdy jego ruch, a gdyby się nagle potknął? I to całe udawanie by go zabiło? Tyle razy przyłapał się na erotycznych fantazjach ze swoim przyjacielem w roli głównej, za każdym razem powtarzając energiczne ruchy dłoni. Tyle razy pragnął by to on leżał pod nim i całował jego nagą skórę, która aż prosiła się o chociaż jedno-jedyne muśnięcie jego pełnych warg.

Coraz mniej przejmował się opinią ludzi dookoła, naprawdę. Nawet gdy przyłapywał się na zagryzaniu warg, wbijając wzrok w tyłek przechodzącego obok faceta. Nie robiło mu to różnicy. Miewał też myśli.. myśli o ucieczce, daleko od Doncaster. Chciał być tam gdzie go zaakceptują. Nie tam gdzie Eleanor wciąż chce być przez niego całowana, dotykana. Pieszczona. Co z tego, że dziewczyna odczuwała przy tym niezmierną przyjemność? Skoro to dla niego była jedna z najgorszych kar pod słońcem? Powinien być szczery sam ze sobą, tak? Tak też się stało. Zdał sobie sprawę  tym, że woli... woli chłopców. Lubi ich szerokie ramiona, płaską klatkę piersiową. Duże dłonie. Kanciastą szczękę. Widoczne rysy na twarzy. Oddałby wiele by mógł zamienić swoją dziewczynę na drobnego chłopaka, który da mu to uczucie bezpieczeństwa. Kiedy już pogodził się z tą myślą, musiał być pewien swojej orientacji, tak? 

Tak bardzo chciał być pewien i chciał być szczery ze wszystkimi dookoła. Powiedział Zayn'owi i to on był jego pierwszym. To on jako pierwszy wpił się w wargi Louis'ego. Od dawna skrywał swoje ja przed światem i Lou chciał się postawić światu a Zayn mu pomógł. Razem stawili czoła. Wtedy Louis postanowił przyznać się Eleanor, z nią musiał być szczery. Zasługiwała na prawdę najbardziej i zbyt dobrze jej nie przyjęła. Uznała to za głupią wymówkę by się jej pozbyć, nie chciała dać za wygraną. Louis dla niej, był jej własnością, mimo iż Louis nadal ją kocha i kochać będzie, ma do niej wielki żal. Przykro mu również, że od niej uciekł tak bez słowa. I od rodziny. To nie znaczy, że za wszelką cenę musi mieć go przy sobie. Ich cała znajomość jest tak pojebana jak ta historia. -

***

Dan i Liaś nie wrócili jeszcze do domu. Mają za daleko.. Więc niby skąd miała się dowiedzieć? Danielle by mi tego nie zrobiła obiecała.. a może chciała dać mi nauczkę? W to wątpię. Nauczką jest to, że widzę ją tak przemęczoną tym co w sumie musiała ukrywać. Nie musiała lecz chciała.. Wiem, że miała rację. Eleanor nie jest taka głupia i jest w stanie zrobić wszystko bym z nią był. Co mam zrobić by dała mi spokój? Mimo wszystko zależy mi na niej, zawsze będę ją w jakiś sposób kochał ale nie w ten odpowiedni..

- Co.. co Ty tu robisz? - spytałem kręcąc kluczami wokół palców.
- To ja powinnam spytać Cię o to samo. - prychnęła. Czy ona musi być zawsze taka oczywista?
- Nie powinno Cię to obchodzić. - wyminąłem ją i wsunąłem odpowiedni klucz do zamka.
- A właśnie, że powinno. Jak to możliwe, że mój chłopak od tak mnie zostawia?
- El.. zerwaliśmy. - zrezygnowany potarłem skronie.
- Nie przypominam sobie. W każdym bądź razie kochanie.. - już nie miałem szansy by uciec do mieszkania, bo dziewczyna z tym swoim szerokim uśmiechem na twarzy zarzuciła ręce wokół moich ramion. - Musimy porozmawiać o naszej przyszłości..

Naprawdę nie miałem wyjścia, chcąc czy nie chcąc wszedłem do mieszkania z Eleanor, która wciąż była wtulona w moje ciało. Była jak taki rzep, który z łatwością przywiązuje się do psiego ogona ale z pozbyciem się go jest o wiele więcej problemu i chociaż nie masz pewności co do tego, że nie wróci.. żyjesz z nadzieją, że jednak masz spokój. Tylko czy Eleanor w końcu zrozumie, że z takim jej podejściem ucieknę i stąd?

- Więc? Jaka przyszłość.. - ponownie potarłem skronie, po tym jak wreszcie udało mi się wydostać z jej miażdżącego uścisku i zamknąłem drzwi.
- No nasza. - odpowiedziała, zadowolona z tego co chce mi powiedzieć. Jedna rzecz mnie zastanawiała, czy ta informacja ucieszy mnie równie mocno co ją? Czy jednak zniszczy wszystko co poukładałem przez ten tydzień? Szczerze to ja nawet nie chcę wiedzieć, chciałbym żeby zniknęła, żeby to był tylko sen i obudzę się za moment. Pragnę tego, lecz do cholery to nie jest sen i nie pozbędę się jej od tak.
- Wytłu.. - i zanim zdążyłem dokończyć, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. Przed nosem machnęła mi testem ciążowym. Ciążowym? Co? Chwyciłem jej rękę w nadgarstku i przytrzymałem w taki sposób bym mógł się upewnić. No to Louis masz przejebane, mruknąłem pod nosem. I co teraz? Już nie mogłem na nią patrzeć, to co się stało zszokowało mnie zbyt mocno. Odwróciłem się na pięcie i zostawiłem ją w przejściu a sam znalazłem się w swojej sypialni. Ten jej kpiący ze mnie uśmiech, przy chowaniu testu z powrotem do torebki, uświadomił mnie w jednym. Eleanor wracać będzie, będzie ze mną i już nie mogę uciec. Muszę wziąć odpowiedzialność za swoją głupotę. Bo jak inaczej nazwać wpadkę?

Ciche stukanie obcasów w przejściu, które ucichło przy moim łóżku. Stała tak zadowolona z siebie.. a ja? Ja  nie jestem z siebie dumny, żal mi samego siebie. Test był pozytywny..

*

Ciemne pomieszczenie. Niewyraźna postać, które szepcze coś niezrozumiałego dla Louis'ego. Chciał podejść, dotknąć zjawę ale stał w miejscu. Łóżko. Nagle wszystko się rozświetliło, była to jego sypialnia i śpiąca w niej Eleanor. Nawet w śnie nie potrafił cieszyć się z jej obecności.

Zsuwająca się pościel z ciała brunetki. Zjawa o burzy znajomych loków, zielone przeszywające na wskroś tęczówki i ten szeroki, śnieżnobiały uśmiech. Znał go.. skąd? Czemu dzisiaj wszyscy muszą być tacy z siebie zadowoleni, gdzie Lou nie jest wcale do śmiechu? Świat mu się na głowę zawalił a chłopak, który sprawił, że  bokserki stawały się ciaśniejsze, łapie El za nogę i wyciąga z łóżka. Tak po prostu. KRZYK. Głośny krzyk brunetki rozbrzmiał w czaszce Lou, normalny człowiek by się obudził lecz coś, a raczej ktoś nie pozwalał mu się obudzić.

- Zostaw ją! - krzyczał ile tchu w płucach.

- Jesteś mój.

Chrypka w głosie chłopaka o zielonym spojrzeniu, wcale nie pomagała jego przyjacielowi. Wciąż nie mógł się ruszyć a ciało krzyczącej Eleanor było ciągnięte przez korytarz klatki schodowej. Nie zatrzymywał się, krzyki i piski nie ustawały. Nie mógł nawet się odezwać, już nie.. Chciał to jakoś powstrzymać lecz ona nadal była w jego żelaznym uścisku, nie mogła się wyrwać.

- Kochasz ?

Znów ten głos, a odpowiedzi brak.

- Tak ale..

- Nie ma ale, kochasz czy nie?

- Nie.. ja nie wiem.

Odpowiadał tak jakby bał się konsekwencji wypowiedzianych słów. Bał się gniewu Eleanor ale to sen, tak? Mógł wszystko. Wszystko. Wydobył z siebie odwagę.

- Nie, nie kocham jej.

Chłopak z burzą loków zatrzymał się puścił brunetkę przy samych schodach. Nie spadła, leżała zapłakana. A on uświadomił sobie, że jej nie kocha. Proste.

- Kiedyś pokochasz mnie..

I niknął mu sprzed oczu.
*


- Harry! - obudziłem się z krzykiem. Znam go, kurwa znam. To on.. i ten ból. I to wszystko. A Eleanor? To wszystko jest chore. Poczułem jak po drugiej stronie łóżka przewraca się El.
- Jaki Harry?
- Przyśnił mi się Harry Potter i nie chciał wyczarować mi marchewki.. potem zniknął. - wybełkotałem głupie wytłumaczenie, które ona z łatwością łyknęła. Jest taka przewidywalna lecz niemożliwa.. - Idź spać.. - podciągnąłem kołdrę pod sam nos. Znów mam ochotę uciec od tego wszystkiego..






ASDFGHJKLKJHGFDSFGHJKLSFHUDSGFJFKLHF